poniedziałek, 20 stycznia 2014

Scena III - Pogryzienie

Październikowy wieczór. Około 19. Para wychodzi ze starej kamienicy z psami na spacer. Tuż obok wejścia na ławce grupa mężczyzn pije alkohol i świętują nie wiadomo co. Zaczepiają mężczyznę, żeby się przywitać. Wymieniają parę zdań. Kobieta podchodzi i zabiera amstaffa z ręki mężczyzny. Amstaff ma spuchniętą mordę i bolą go zęby. Nie ma kagańca. Po chwili odchodzą na spacer. Spacerują po parku rozmawiając o zwierzętach. Kiedy wchodzą na podwórko przed kamienicą jeden z mężczyzn staje się agresywny. Zaczyna wrzeszczeć.
- Co kur... psem mnie straszysz. Mnie psem straszysz - para przystaje, a mężczyzna na spokojnie pyta
- Człowieku o co ci chodzi ? - mężczyzna dalej swoje, bo jest już pijany
- Co kur... psem mnie straszysz. Ja się go nie boję. Ani ciebie. Przypier... tobie i twojej kobiecie. Nie boję się. - para stoi a mężczyzna zbliża się do nich. Kobieta odwraca się i odciąga swojego partnera.
- Chodź nie ma co się awanturować może się uspokoi. - próbują odejść w stronę wejścia do kamienicy. Agresor jednak nie odpuszcza.
- Przypier... tobie i tej twojej kobiecie, bo mnie psem straszycie. - tym razem kobieta się odwraca do agresywnego pijanego mężczyzny i mówi:
- Czy ty mi człowieku grozisz ? - mężczyźnie zacięła się płyta i powtarza w kółko to samo
- Przypierdolę ciebie i tego twojego, a psa się nie boję
Kobieta niewiele myśląc rusza w kierunku agresora. Ten się nie cofa. Pech chce, że pomiędzy nich wchodzi bogu ducha jak na razie niewinny sąsiad. Pies atakuje i chwyta go za rękę. Agresor drze się do swoich kumpli:
- Dajcie mi łom, dajcie mi łom, albo cegłę to rozwalę go i ją - Kobieta w tym czasie rozkazuje psu puścić. Ten reaguje od razu. Agresor nie chce się uspokoić. Kobieta ucieka do mieszkania, gdzie dzwoni na policję.
- Napadli na mnie - mówi dyżurnemu - Dwóch mężczyzn.
- Nic pani nie jest - pyta dyżurny - Potrzebna jest karetka
- Nie nic mi nie jest uciekłam do mieszkania - tu podaje adres mieszkania w kamienicy - Ale nie wiem co z osobą którą pogryzł pies. Poza tym na podwórku z tymi mężczyznami został mój znajomy, a ja nie wiem co się tam dzieje.
Tymczasem na podwórku partner kobiety stara się obejrzeć rękę pogryzionego sąsiada. Agresor podchodzi i uderza go w twarz.
- Człowieku co ty robisz ? Uspokój się - mówi spokojnie mężczyzna, agresor na to uderza go po raz drugi i trzeci. Mężczyzna nie reaguje. W tej samej chwili podjeżdża radiowóz do stojącej grupy. Policjanci zaczynają rozmawiać z pijanymi osobami. Ci wmawiają im, że para szczuła ich psem. W końcu policjanci szukają kobiety co zgłosiła napad. Wchodzą do kamienicy. Kobieta otworzyła drzwi w stroju do konnej jazdy. Sportowa kurtka, bryczesy i gumowe buty do konnej jazdy nie robią zbyt dobrego wrażenia na policjantach. Traktują kobietę jak pijaczkę. Nie pytają o nic tylko stwierdzają, że mają sześciu świadków jak szczuła psa. Kobieta widzi, że nic nie wskóra. Schodzi na dół za policjantami. Agresor dalej się do niej rzuca. Policjant go uspakaja:
- Pani uspokój się, albo wywiozę pana na izbę wytrzeźwień i wystawię 500 zł mandatu za wszczynanie awantury - agresor na chwilę się uspakaja. Drugi policjant w radiowozie usiłuje wypisać mandat kobiecie. Wystawia głowę i pyta:
- Co mam na tym mandacie wpisać i jakie jest to wykroczenie ?
- Artykuł 77 kodeksu wykroczeń, ale muszę sprawdzić co on dokładnie mówi - odpowiada drugi funkcjonariusz i zaczyna grzebać po taryfikatorze. Kobieta przygląda mu się zaciekawiona. Ten nie umie znaleźć tego czego szuka. Drugi raz przegląda taryfikator. W końcu trafia na to czego szukał.
- Kwota 200 zł i jest to niezapanowanie nad zwierzęciem na smyczy. Wpisz w nawiasie pies.
Kobieta uśmiecha się sama do siebie, bo wyobraziła sobie jak spaceruje ze świnią na smyczy po czym szczują ją na agresora.
- Co ty tam tak długo piszesz - niecierpliwi się pierwszy z policjantów
- A bo pomyliłem się i musiałem poprawić to co napisałem, bo ona jest nie stąd, ale już kończę -  po chwili wysiada i wręcza kobiecie mandat do podpisania. Ta podpisuje.
- I niech pani więcej już psa nie szczuje, a jak jeszcze będą panią zaczepiać to niech pani po nas zadzwoni - mówi policjant
- Ja go nie szczułam on stanął w mojej obronie - odpowiedziała kobieta - Taka dzielnica. Dziękuję za interwencję. Do widzenia.
- Do widzenia - odpowiadają policjanci i odjeżdżają. Niestety godzinę później musieli znowu przyjechać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz